W czasach, gdy jeszcze nie było prądu elektrycznego, przed zmierzchem na poznańskich ulicach pojawiali się latarnicy, którzy wieczorami przemierzali kilka kilometrów, zapalając latarnie miejskie. Takich latarni było w Poznaniu kilkadziesiąt.
O tym, co dawniej było codziennością przypomina odlany z brązu pomnik Zygi latarnika, który znajduje się w obrębie skweru Łukasiewicza, niedaleko Starej Gazowni. Zygmunt, po poznańsku Zyga, zapala prawdziwą gazową latarnię.
Pomnik autorstwa Roberta Sobocińskiego został odsłonięty 29 maja 2003 roku. Jego powstanie było efektem akcji „Gazety Wyborczej” i Wielkopolskiej Spółki Gazownictwa, nazwanej „Ocalmy latarnie”, która miała na celu ocalenie istniejących w Poznaniu zabytkowych latarni. To poznaniacy wskazywali miejsca, w których stoją XIX-wieczne słupy po latarniach.
Latarnia, która stała się elementem pomnika została przeniesiona z ulicy Słowackiego na Jeżycach. Jest zasilana gazem z pobliskiej gazowni i świeci przez całą dobę. Pomnik jest hołdem złożonym poznańskim latarnikom i pomaga zachować pamięć o tych niezwykle zasłużonych postaciach.
Historia latarni gazowych w Poznaniu
Pierwsze latarnie gazowe na poznańskich ulicach pojawiły się w 1856 r., i już wkrótce 414 latarń oświetlało ulice Poznania przez następne kilkadziesiąt lat.
Na początku lampy trzeba było zapalać i gasić ręcznie. Latarnicy mieli swój kantorek przy ul. Grobla, pod numerem 15. O świcie i zmroku wyruszali na ulice Poznania, by zapalać i gasić latarnie. Byli wyposażeni w drabinę i tyczkę. Przy każdej latarni musieli się zatrzymać i wdrapać po drabinie, aby zapalić lampę. W ciągu godziny latarnik był w stanie przejść około czterech kilometrów. Było to bardzo szybkie tempo biorąc pod uwagę, że musiał w tym czasie zapalić kilka lamp.
Drabinę zaczepiali o dwa metalowe ucha, które były zamontowane na latarni. Z kolei tyczka służyła do odkręcania zaworów. Zawód latarnika wykonywali raczej ludzie starsi. Każdy miał swoją latarnię, którą się opiekował.
W latach dwudziestych XX wieku, wprowadzono automatyczne zapalanie i gaszenie latarni. Zastosowano wtedy zapalacze zegarowe, które były odpowiednio regulowane, tak, aby w okresie letnim lampy zapalały się później i wcześniej gasły. Jeszcze lepsze były zapalacze falowe. Działały one w ten sposób, że gazownia w określonych porach zwiększała ciśnienie gazu, co podnosiło membranę w lampie, a to z kolei uruchamiało zawór regulujący dopływ gazu do lampy. Lampy gaszono poprzez zmniejszenie ciśnienia gazu.
W Poznaniu latarnie gazowe najdłużej świeciły na Łazarzu – do początku lat 70. XX wieku. Ostatnim poznańskim latarnikiem był Zygmunt Cypel, który podobno potrafił pięknie naśladować głos słowika.
Podobne artykuły:
Pomnik – rower Kazimierza Nowaka na poznańskim Łazarzu