Jeśli zapytamy poznaniaków, gdzie w Poznaniu znajduje się Abisynia, tylko nieliczni będą znali odpowiedź. Również dla mnie, mimo że mieszkałem blisko tego willowego osiedla i bywałem tam czasami, pojęcie Abisynia było nieznane.

A mowa tu o osiedlu domów jednorodzinnych, które powstało w latach trzydziestych XX wieku na Grunwaldzie. Osiedle jest zlokalizowane w trójkącie ulic: Grunwaldzka, Bułgarska i Marszałkowska, choć nazwa ta obejmuje także Ostroróg na Starym Grunwaldzie.

Abisynia powstała wśród dzikich pól, na których hulał wiatr w oddaleniu od miejskiej zabudowy Poznania, tereny te zwano „polami górczyńskimi”.

Ale skąd właściwie wzięła się ta Abisynia?

Otóż, w czasie, kiedy powstawało nowe osiedle, wojna Etiopczyków z Włochami (1935–1936), była tematem numer jeden. Poznaniacy sympatyzowali z Etiopczykami, którzy uzbrojeni w meczety i kiepskie karabiny, dzielnie walczyli z armią wyposażoną w czołgi i samoloty. Temat był na tyle popularny, że powstawały legendy o wizycie etiopskich księżniczek na poznańskich targach, zakłady Goplana wypuściły cukierki nazwane mieszanką Abisyńską, a gazety drukowały cało stronicowe mapy Etiopii. Przy ulicy Grunwaldzkiej została otwarta restauracja Abisynja, a znachorzy oferowali płyn na odciski Abisynin.

Kiedy powstawały szkice osiedla nazywano je roboczo Bankowym, ale jego położenie na piaskach, nieopodal pustynnych terenów na obrzeżach miasta, nasuwało nazwę Abisynii, która funkcjonowała przed 1936.

Afrykańska nazwa całkiem dobrze pasowała do nowego osiedla, na co miała wpływ modernistyczna architektura poszczególnych domów. Płaskie dachy, jasne tynki nasuwały skojarzenia z afrykańskimi domami.

Nazwa Abisynia nigdy jednak nie uzyskała statusu urzędowego, choć pewne próby w tym kierunku podejmowano. Komisja nazewnicza uchwaliła oficjalną nazwę Kasztelanów, która była odwołaniem do staropolskiej tradycji. Nie dziwi to tym bardziej, że istniały już ulice Trybunalska, Podkomorska, Senatorska, Kanclerska, Kasztelańska i Marszałkowska. Oprócz Abisynii i Kasztelanów używano także określenia Ostroróg B, które było jednak mniej popularne. Jeszcze innym określeniem było Nowe Osiedle Grunwaldzkie – tą nazwę szczególnie chętnie stosowano w ogłoszeniach prasowych dotyczących wynajmu bądź sprzedaży domów. Nazwa ta widniała także na tablicach tramwajowych.

Pierwsze domy zaczęto wznosić w końcu 1935, a w następnym roku zbudowano kanalizację burzową, krawężniki i zainstalowano latarnie gazowe, które były zapalane przez latarnika. Jesienią 1938 roku wytyczono nowe ulice: Podstolińską i Cześnikowską które dziś tworzą północno-wschodnią ramę osiedla.

W 1936 roku do Osiedla Grunwaldzkiego doprowadzono linię tramwajową. Ruch tramwajowy został otwarty 31 grudnia o 10:30. Tramwaje kursowały co 10 minut – były to tramwaje linii numer 3 i 6. Przystanek końcowy zlokalizowany był na wysokości ulicy Kasztelanów.

Warunki zabudowy na osiedlu Grunwaldzkim były jasno określone, dokument Ministra Spraw Wewnętrznych, który wtedy regulował te kwestie, zawierał 53 paragrafy i regulował wygląd domów w najdrobniejszych detalach. Wydano specjalne zarządzenia, które miały na celu utrzymanie jednolitego wyglądu dzielnicy, a które regulowały m.in. linię parkanów czy kolor otynkowania. Wzdłuż regularnie wytyczonych ulic w ciągu jednego roku stanęło 60 domów. Zadbano o zielone skwery dostępne publicznie dla mieszkańców, były to niewielkie trójkątne zieleńce.

W ogrodach przydomowych sadzono drzewa i krzewy owocowe, wytyczano ścieżki z kamienia. Frontowe przedogródki były bardziej reprezentacyjne, sadzono tam kwiaty ozdobne albo iglaki czasami budowano fontanny. Stowarzyszenie Przyjaciół Osiedli Zachodnich pomagało w planowaniu i wyborze gatunków roślin oraz mebli ogrodowych. Organizowano spotkania, na których eksperci wygłaszali referaty na temat sztuki ogrodniczej. To wszystko miało na celu utrzymanie specyficznego krajobrazu całej dzielnicy.

Również pomieszczenia we wnętrzu abisyńskich domów miały swój powtarzający się schemat. Z holu prowadziły drzwi do wszystkich pozostałych pomieszczeń, a więc: salonu, gabinetu, sypialni, pokojów, kuchni i łazienki z wydzielonym WC.

II wojna światowa

Poranek 1 września 1939 roku był piękny i pogodny, kiedy nagle mieszkańcy zobaczyli błyski w biały dzień i usłyszeli huki. To Niemcy bombardowali Ławicę. Abisynia nie była celem ataku Luftwaffe, jednak bliskość Ławicy sprawiła, że mieszkańcy chowali się w piwnicach swoich domów. Niektóre piwnice były specjalnie wzmocnione na wypadek wojny.

W październiku 1939 Niemcy zmienili nazwy ulic: Senatorska na Senatorenweg, Marszałkowska na Marschallenstrasse, Kasztelanów na Burgvogtstrasse, Podkomorska na Kennemannstrasse (na cześć Hermanna Kennemanna), Podstolińska na Tiedemannstrasse (na cześć Heinricha Tiedemanna), Kanclerska na Hansastrasse, Cześnikowska na Linzerstrasse, Kasztelańska na Wittekindstrasse (od Widukinda), Miecznikowska na Hiltrudstrasse (od księżniczki Hiltrudy), a Trybunalska na Franz von Schönerer-Strasse, co było błędem, gdyż chodziło zapewne o Georga von Schönerera, austriackiego nacjonalistę.

W grudniu 1939 roku rozpoczęto wysiedlenia Polaków. Ludzi wysyłano do Generalnej Guberni lub na roboty do Niemiec. Ich domy zostały zasiedlone przez Niemców bałtyckich. W domu na ulicy Podkomorskiej zamieszkał doktor Paul Batzer. To u niego z wizytą zjawił się Arthur Greiser namiestnik kraju Warty. Panowie znali się od lat 30., na zdjęciu widać, jak dyskutują przy kuflu piwa.

Mieszkańcem domu przy ulicy Senatorskiej 5, był doktor Franciszek Witaszek. Wynalazł on truciznę o opóźnionym działaniu, która dokonywała powolnego spustoszenia w organizmie zatrutego. Był to środek, który nawet po jednorazowym zaaplikowaniu niszczył śledzionę lub nerki, z kolei inny specyfik, po pewnym czasie powodował nagłe zatrzymanie akcji serca. Kelnerzy działający w konspiracji, wlewali truciznę do kawy niemieckim oficerom, którzy po kilku dniach przenosili się na tamten świat.

Naziści dość długo nie mogli dojść do tego, dlaczego młodzi i zdrowi żołnierze umierają. Dopiero zimą 1942 roku, kiedy zatrutą kawę podano jednocześnie ośmiu oficerom, śledztwo doprowadziło do aresztowania doktora.

Witaszek został poddany ciężkim torturom. Katowano go w dzień i w nocy. Jesienią 1942 r. w Forcie VII pojawiła się wysoka komisja Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy z Berlina. Niemcy zaproponowali Witaszkowi współpracę: W zamian za pracę na rzecz III Rzeszy, wyjazd i osiedlenie się z rodziną w Niemczech, Witaszek odmówił. Został zgilotynowany w Forcie VII.

Po zakończeniu wojny przywrócono stare nazwy ulic, a do domów zaczęli powracać polscy właściciele.

Kuszewo i Mądralin

W połowie lat 50. XX wieku wybudowano kolonię nowych szeregowców wzdłuż ulic Kasztelańskiej i Trybunalskiej, na którą mieszkańcy mówili Kuszewo, od nazwiska Bronisława Kuszy, dyrektora Poznańskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, pomysłodawcy stwiania domów na pustych parcelach.

Dwa lata później rozbudowano osiedle wzdłuż Kanclerskiej i Marszałkowskiej, a ponieważ w większości inwestorami byli profesorowie i doktorzy habilitowani, Abisynię zaczęto nazywać „Mądralinem”.

Również niektóre ulice miały swoje potoczne nazwy. I tak nieistniejące już dzisiaj piesze połączenie między Kanclerską i Senatorską nosiło nieoficjalną nazwę ulicy „Śmierdzącej”, a to za sprawą kilku „przystojniaków”, którzy spożywali tam alkohol nabyty w pobliskim sklepie „Społem”, a na dodatek załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne. Za sprawą zapachu krążyła też nazwa „Śledziowa”. Miecznikowska z kolei dla mieszkańców była po prostu uliczką. Znajdujący się przy ul. Konfederackiej plac handlowy zwany był Kozim Targiem.

Okolice ulicy Grunwaldzkiej reklamowano nie tylko jako „najzdrowsze” i najmodniejsze w Poznaniu. Niewątpliwie miało na to wpływ bliskie sąsiedztwo Ostroroga, który szczycił się dobrą renomą. Grunwald był modny, a Abisynia stawała się miejscem prestiżowym, które jak magnes przyciągało ludzi, którzy często za sprawą sporych wyrzeczeń budowali wymarzony domek.

Dzisiaj osiedle Kasztelanów, zwane wciąż przez mieszkańców Abisynią, nie straciło swojego klimatu i charakteru. Mieszkańcy Abisynii, bardzo dbają o swoje miejsce. Sami wykonują prace związane z nasadzeniem zieleni czy budową skwerów. Dbają także o zachowanie pamięci o dawnych mieszkańcach osiedla. Interesują się ich historią, ale także historią domów, które nierzadko są przykładem bardzo udanej nowoczesnej architektury.

Na płocie Przedszkola nr 47 przy ul. Senatorskiej, są prezentowane wystawy fotografii, które zmieniają się co jakiś czas. Tutaj na zdjęciach poniżej wystawa „Ogrody Abisynii”. Na narożniku ulicy Drzewieckiego i Kasztelańskiej znajduje się tablica informacyjna o Abisynii. Wszystko to dzięki Stowarzyszeniu Mieszkańców „Abisynia”, które powstało w 2017 roku.

Na koniec warto dodać, że Abisynia na Grunwaldzie nie była jedynym tak nazywanym miejscem w Poznaniu. Określano tak również dwa dzikie osiedla: osiedle działkowe dla bezrobotnych w okolicach ulicy Bałtyckiej, oraz osiedle poznańskiej biedoty, która po zakończeniu Powszechnej Wystawy Krajowej jesienią 1929 roku zamieszkała między obecnymi ulicami Chociszewskiego, Jarochowskiego i Wyspiańskiego.

Przy pisaniu artykułu korzystałem ze znakomitej książki: „Abisynia – osiedle na poznańskim Grunwaldzie”. Autorem jest Aleksander Przybylski, dziennikarz i mieszkaniec Abisynii, który w piękny sposób opisuje historię tego miejsca. Książka jest bogato ilustrowana.